28.8.15

coffee machine

I znów będzie jesień. Ręce utytłane farbą, wieczory czarne jak smoła, zapach ogniska i placek ze śliwkami. Trochę tęskniłam. A może bardzo.

 (akryl, tusz, płótno)











24.8.15

case study

Krótka analiza przypadku, czyli życie to nie bajka.

Robin Hood. Zaczepia cię na ulicy albo w galerii krakowskiej. Pojawia się nagle, więc nie wiesz czy szedł za tobą od godziny, czy właśnie spadł z drzewa. Mówi, że jesteś ładna i prosi o numer telefonu.
Jak się zachować: dziękujesz za miłe słowa i mówisz, że spieszysz się do Zary.
Pinokio. Jak wyżej, z tą różnicą, że ma drewnianą gadkę. Czyli jak wyżej.
Jak się zachować: dziękujesz za miłe słowa i mówisz, że spieszysz się do Castoramy.
Kubuś Puchatek. Zabawny i słodki jak beczułka miodu. Czasem zachowuje się jak prosiaczek. A czasem jak osioł. Ma ładnie w głowie. Bardzo ładnie.
Jak się zachować: nie wiem.
Miś Uszatek. Skromniejsza wersja Puchatka. Oczytany, dowcipny i elokwentny, a mimo to czujesz, że i tak nic z tego nie będzie.
Jak się zachować: bez znaczenia, bo i tak nic z tego nie będzie.

To może lisek? :)


20.8.15

03:00



Jestem. Żenująco systematyczna, kompromitująco entuzjastyczna. Nie mogę zamknąć roomservice’owej budki, nie potrafię zrezygnować z pisania, więc nici z dramatyzmu. Jest za to bardzo nastrojowo: godzina trzecia w nocy, za kilka godzin wstaję bo czeka mnie podróż, nie mogę spać, zachciało mi się pisać, tak że zapowiada się wyśmienicie. Do rzeczy: myślałam o tym, czy wypada być Katarzyną. Skoro nie wypada Piotrem Janiakiem albo Wojciechem Basiurą, to czemu miałoby wypadać Katarzyną Małgorzatą. Czy istnieje żeński odpowiednik Oliwiera albo Modesta Amaro ? Czuję w kościach, że imię determinuje los właściciela. Gdyby Richard Gere nazywał się Wiesiek, na bank nie wyrwałby Julii Roberts. Marian Bond też byłby lichym agentem. Nie mam doświadczenia w przezwiskach i pseudonimach, od lat jestem tą samą tradycyjną do bólu Kasią, z dwoma małymi wyjątkami: 1. kańka (sprawka rodzonego Ojca), 2. żydowska księżniczka (osobliwy komplement cyniczno-ironicznego kolegi z pracy, mnie się podoba:) Te jakże miłe przydomki to jednak za mało na spektakularny komercyjny sukces, zatem zadowolę się tym co mam: małym, neurotycznym, ciasnym ale własnym blogiem bez fajerwerków i pawich piór w tyłku, na którym mogę sobie pisać co chcę i kiedy chcę. Nawet jak nikt tu już nie zagląda. Dobranoc (jeśli ktoś jednak zagląda).

11.8.15

co mi chodzi po głowie



1.       mucha. W zasadzie muszka, wypasła się w misce z owocami i teraz przegina. Kaman, nie mam figury gruszki.
2.      synchroniczność zdarzeń akauzalnych. Podświadomość wymykająca się z ram czasoprzestrzeni robi mi niespodzianki. Zbiegi okoliczności?
3.       poczucie, że jestem nie na miejscu. Włożona w sztywne ramy miłego bloga o niczym, czuję, jak wszystko mi cierpnie. Może już czas podnieść tyłek i cicho zamknąć za sobą drzwi. Nie wiem.
4.       strings
5.       jesień
6.       chleb ze smalcem i kiszonym ogórkiem. Boszszszsz, ale mam ochotę. 




4.8.15

...

Blog to taki nowoczesny album ze zdjęciami, tyle, że nie z papieru. Nośnik nie ma zresztą specjalnego znaczenia, gdy chodzi o przechowywanie zdarzeń, no może na blogu mniej zaginają się rogi, ale w obu przypadkach tak samo łatwo o kiepski profil. Naniósłwszy (to słowo występuje tu tylko gościnnie, bo dziwne jakieś jest) ostatnie poprawki, kliknęłam w końcu upragnione „wyślij” i oddałam się nicnierobieniu w oczekiwaniu na odpowiedź od klienta (czyli maila z podziękowaniami za ciężką pracę, gorącymi pozdrowieniami i małą prośbą o nowy projekt, bo ten jest do bani). Zachowałam się wybitnie nieroztropnie i zamiast siedzieć tak, jak siedziałam tj. bezczynnie, albo przynajmniej zejść do warzywniaka po czereśnie, zaczęłam czytać roomservicepl. Od końca, czyli od początku. Kto miał okazję oglądać własne albumy ze zdjęciami z okresu gimnazjalnego, ten dobrze wie, co poczułam. Teksty liche jak wąsik kolegi ze szkolnej ławki, refleksja wyszukana niczym poliestrowy mundurek. Myślę sobie, ok., było minęło, wiele się zmieniło, stare dzieje, trzeba zapomnieć, trzeba do przodu, trzeba tu i teraz. Try to keep on, keeping on. W tym momencie spojrzałam na datę - post był z ubiegłego miesiąca... Wszelako, miłej lektury życzę :)

(21x29,7cm, tusz)