27.11.15

newsletter


Co mnie obecnie zajmuje:
-  Polski Bus (chociaż wolałabym zagraniczny tramwaj). W Polskim Busie przebywam regularnie jak we własnej kuchni, a na trasie Kraków-Opole czuję się beztrosko, sielsko i swobodnie, czyli jak w domu.
- Poezja, głównie moja własna.
- Muzyka, głównie nie moja własna. Ale kocham jak własną (klik)
- Twarde i bezwzględne negocjacje z wydawnictwem, brzmi to mniej więcej tak: „oczywiście, jasne, dziękuję, super, bardzo się cieszę”.
- Pragnienie drastycznej i radykalnej zmiany fryzury. I tu uwzględniam dwie opcje: 1)  podcinam końcówki, 2) podcinam końcówki. Wciąż się waham…
- Gluten i sacharoza jako konstytutywne determinanty procesów hipersomnicznych (czyt. wpierniczam za dużo bułek z Nutellą, potem nic mi się nie chce i trzeba coś z tym zrobić).
- Smog, święta, prezenty, serniki i takie tam. Z naciskiem na takie tam.



20.11.15

jesienna lekcja stylu

1. dopasuj kolor swoich ubrań do barw, które obecnie dominują w przyrodzie. Polecany zestaw: szare spodnie, szary sweter, szara kurtka.
2. postaw na strój wieczorowy. Dzień trwa trzy godziny, więc szkoda zachodu.
3. zadbaj o to, by twój posiłek o tej porze roku był szczególnie estetyczny. Pożerając w rozpaczy kolejny słoik Nutelli, użyj posrebrzanej łyżeczki, najlepiej z okresu Księstwa Warszawskiego.
4. postaw na klasykę. Mała czarna o poranku sprawi, że nie padniesz ze zmęczenia, zanim dotrzesz na przystanek.  
5. noś markowe szpilki. Albo przynajmniej reklamówkę z napisem Ryłko.
6. postaw na eklektyzm. Zaserwuj sobie gripex hot active w filiżance z miśnieńskiej porcelany. 

Tak, czasami też mam dość jesieni. 


13.11.15

nastrojowy wiersz o przemijaniu


Oto wiersz o pewnym jeżu,
który mieszkał w Sandomierzu.
Jeż na co dzień był luzakiem,
jeździł żółtym cadillakiem,
miał w garażu dwa merolce
i na żel układał kolce.
Jeż uwielbiał swoje ciało
i ogromnie mu schlebiało,
gdy nocami, w łożu z gąbki,
demonstrował pannom pompki.
Jeż był w środku strasznie płaski,
o czym nie wiedziały laski,
ale bywał bardzo czuły,
a poza tym miał muskuły.
Jeż pracował w korporacji
w dziale ważnych informacji,
wieczorami chodził w miasto
albo jadł mrożone ciasto.
Jeż uwielbiał mocne kino,
choć nie czaił Tarantino.
Wolał raczej "Psy" (bez smyczy)
niż konwencję Guy'a Ritchie.
Jeż zazwyczaj był rozmowny,
choć w wyrazie powierzchowny,
lubił wkurwić się soczyście,
gdy na grzbiet mu spadły liście.
Jeż o śmierci marzył skrycie,
bo go uwierało życie,
czuł, że jest wewnętrznie płaski,
a miał dość noszenia maski.
Postanowił skończyć z życiem,
by to zrobić należycie,
wdrapał się na własne ego,
aby w przepaść skoczyć z niego.
Fakt istotny - ego jeża,
było wielkie niczym wieża.
Teraz puenta dla narodu:
jeż spadając umarł … z głodu.

Posłowie:
Jeż ostatecznie przeżył, a po 20 godzinach przymusowego coachingu zgłosił się do TVN, gdzie wyprowadzili go na ludzi. Po wizycie w centrum dermatologii estetycznej, trwałej ondulacji u Leszka Czajki i kursie czaczy stał się pełnowartościowym obywatelem, tak że ogólnie nie miał już sobie nic do zarzucenia.  
Ps. pozdrawiam P, którego długi i nużący mail ;) stał się inspiracją do ostatnich strof tego wiersza.
Adieu

11.11.15

ojej już listopad ...

Wypoczęta i świeżutka jak czteropak Lenora robię przerwę w milczeniu. A już w następnym odcinku nastrojowy wiersz o histerycznym jeżu, serdecznie zapraszam.