30.8.14

wish list

Jesień kusi. Za oknem plus dwadzieścia, a ja myślami błądzę pośród brunatnoczerwonych liści ... Za szybko? Może. Ale kiedy jak nie teraz? Wrzesień to dobra pora na robienie słoików i jesiennych planów. Zgodnie z blogową tradycją przedstawiam zatem wish list - roomservice'owy wykaz ulubionych trendów na nadchodzący sezon.
1. OPTYMIZM. działa jak dobre kalosze. Nie przepuszcza błocka. Takie emocjonalne Huntery najlepiej sprawić sobie już na początku sezonu. Biorę od razu dwie pary.
2. CIERPLIWOŚĆ. jest jak najnowsza kolekcja Stelli McCartney - poza moim zasięgiem ;) 
3.  PASJA. niech rozgrzewa jak gruby wełniany sweter. Najlepiej w wersji oversize, po co się ograniczać :)
4. LUDZIE. ci wyjątkowi są jak dobre workery. Będą z tobą długie lata i wystarczy ci jedna para. Warto zainwestować.
5. MARZENIA. jak porządne jeansy.  Da się bez nich żyć, tylko co to za życie? ... ;)

Na razie tyle. To mój mentalny basic. Będę uzupełniała na bieżąco, bo pewnie pojawią się jeszcze jakieś kuszące dodatki ;)



26.8.14

ciepłe kluchy

Dopadły mnie ciepłe kluchy. Na talerzu i poza nim. Gotuję zupy, robię makarony, piekę jagodowe muffinki, po wielu dniach odżywiania się głównie czereśniami i zimną herbatą zrobiłam się w końcu głodna. Pragnę mięcha i pizzy ze szpinakiem, tęsknię za ostrym smakiem chili cayenne i za kaloryczną słodką chałwą z bakaliami. Wskoczyłam w ciepły dres, kwiaty z balkonu wniosłam do mieszkania i nic mi się nie chce. Przyszła jesień. Lubię tę porę roku mimo krótkich dni, chłodnych poranków i wyraźnej mgiełki melancholii unoszącej się w powietrzu. Znowu będą parasole i kasztany, znowu spadną liście, znowu z przyjemnością włożę ulubione buty, owinę się w grubaśne wełniane swetrzysko i pójdę do kina. Olej kokosowy znowu zmieni stan skupienia, a ja lekki fluid zamienię na tłusty krem. "Dzienniki" Agnieszki Osieckiej czekały na tę chwilę razem ze mną, teraz przyszła na nie odpowiednia pora. Myślę o tym co jeszcze przyniesie jesień, co się zmieni, a co zostanie takie jakie jest i zacieram ręce. Nie, nie z zimna, z ciekawości :)

16.8.14

alive

Wyrosłam na grunge'u. To on zaraz po Czarnobylu i metce* ukształtował moje dzisiejsze ja, w nim tkwią moje najpiękniejsze wspomnienia i muzyczne korzenie. Właśnie mija jakieś dziewiętnaście lat, od kiedy pierwszy raz usłyszałam Hunger Strike. Nikt już nie nosi flanelowych koszul w kratę, MTV trudno nazwać stacją muzyczną, cudowne koncerty w akustycznej wersji unplugged lat 90'tych są niestety tylko wspomnieniem, a Eddie Vedder dawno przestał być dla mnie ideałem mężczyzny :) No cóż ... grunge i tak mam we krwi. I nie chodzi o tłuste włosy i dziurawe dżinsy (choć też mi się zdarza :), ale o mały zalążek buntu, wewnętrznego sprzeciwu wobec tego co robaczywe i zgniłe. Nie cofnę czasu, nie usłyszę ponownie charczącej wersji Alive z kaseciaka, nie wzruszę się do łez znajdując pod choinką upragnione czarne pudełeczko z napisem "Vitalogy". Niektóre muzyczne wspomnienia się rozpadły, inne odeszły na zawsze, ale mała buntownicza roślinka co jakiś czas wypuszcza nowe listki i wskazuje właściwą drogę. Trzeba się tylko wsłuchać ... (klik)

*metka - paskudna w smaku i obleśna w konsystencji mielonka, serwowana dawno temu dzieciom w przedszkolu :)









13.8.14

poezja sanitarna

Porządkując foldery ze zdjęciami natrafiłam na zapomniany kadr, wykradziony z pewnej łazienki, w pewnym małym włoskim miasteczku. Delikatne marmurowe żyłki pną się po śnieżnobiałych ścianach, otwarte okiennice wpuszczają gęste smugi światła gdzieniegdzie przefiltrowane cienkim splotem bawełnianych firanek, jasność dnia przegląda się w porcelanowej umywalce. Piękny widok prawda ? :)).


10.8.14

widzenie rzeczy

Projekt Le wydrukowany i oprawiony w ramkę. Kurczak skubie sobie trawkę (a konkretnie rozmaryn) i chociaż sadness to sadness, więc można by go podejrzewać o kurzą deprechę i drobiowy bezsens życia, to jednak prezentuje się całkiem przyjemnie i wesoło. No, przynajmniej takie odnoszę wrażenie. I nie tylko w odniesieniu do Le. Tak w ogóle zdaje mi się, że rzeczy nie są takie, jakie są, ale takie, jakimi je widzimy. Banał, frazes, może ... Ale jeśli to, co jeszcze wczoraj wydawało mi się przysłowiową czarną dziurą (wersja poprawna politycznie ;)) bez wyjścia, dziś postrzegam jako wyzwanie (do tego nawet przyjemne), to banał przestaje być banałem. Nic się nie zmieniło, ten sam stół, ta sama szklanka, tyle że wczoraj od połowy pusta, dziś do połowy pełna. Zabawne nie? Wystarczyła rozmowa, mała zmiana perspektywy i czary mary, świat zrobił się różowy. No prawie, wiadomo, że róż dla równowagi potrzebuje szarości ;) Podoba mi się doświadczanie tego na własnej skórze, zastanawiam się czy da się regularnie ćwiczyć wzrok w dostrzeganiu nowych punktów widzenia, bo jeśli tak to na pewno się zapiszę :). Środy i piątki joga, poniedziałki widzenie rzeczy inaczej ;) Ktoś się przyłącza? ;)





Ps. Wróciła taca. Tutaj również nastąpiła zmiana punktu widzenia i po okresie tacowego buntu wracam do korzeni. Room service to room service, nic nie odda tego lepiej :) Przy okazji zmieniłam też czcionkę, delikatniejsze i bardziej okrągłe literki wydawały mi się lepiej wpisywać w całokształt. Poza tym hmmm może po prostu złagodniałam? :) Mam nadzieję, że to dobry wybór i oko Czytelnika nie odczuje żadnego dyskomfortu.

5.8.14

DIY

Nie jestem fanką biżuterii, noszę tylko zegarek i małe kolczyki - niewidki, ale jeśli zapragnęłabym wrzucić na siebie coś więcej, byłyby to rzeczy małe i  proste. Minimalistyczną, subtelną biżuterię trudno znaleźć (największy wybór mają na pintereście ;), a jeśli już się uda, to kosztuje zazwyczaj sporo. Poza tym, ten, kto tak jak ja dał się nabić w puszkę Pandory i zaangażował całą rodzinę w kompletowanie bransoletki, która teraz spoczywa w pokoju (dosłownie i w przenośni), sto razy pomyśli, zanim kupi kolejne świecidełka. No chyba, że podejdzie do tematu niekonwencjonalnie i zacznie szukać inspiracji w znacznie tańszej branży, np. meblowej ... A teraz do rzeczy: kółeczka oraz "cylindry", które widać na zdjęciu to mosiężne podkładki i części zawiasów, używane do wyrobu mebli. Dostrzegłam w nich biżuteryjny potencjał i postanowiłam trochę poeksperymentować. To drugi taki wybryk, po fazie hydraulicznej KLIK , efekt oceńcie sami. P.s. w planach są też kolczyki :)