Temat orientu w jadalni nasunąl mi jednoznaczne skojarzenia: ceramiczny zestaw do sushi, drewniane pałeczki i żeliwny czajniczek. Pomyślałam, że warto przełamać ten nudny schemat i przemycić go do stołu w bardziej lekkostrawnej formie. W ten sposób powstały zestawy, dla których inspiracją stały się piękne zdjęcia z majowego wydania koreańskiego Vogue'a. Zachwyciła mnie ich bajkowa eteryczność oraz tajemnicza drapieżność, zawieszona w tle niczym przyczajony tygrys (tudzież ukryty smok ;) Ktoś się przysiądzie?
Uwielbiam sushi :) przysiadłabym się bardzo chętnie :)
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam :)
UsuńDrugi zestaw zabrałabym bez zastanowienia. Super!
OdpowiedzUsuńProszę bardzo, jest Twój ;) Pozdrawiam :)
UsuńA ja z wielką chęcią przemyciłabym zestaw ostatni w mgnieniu oka. Jest cudowny!
OdpowiedzUsuńCiekawy blog.
Pozdrawiam
lazurowaprzestrzen.blogspot.com
bezdechegzystencji.blogspot.com
Myślałam, że ostatni raczej nie będzie się podobał bo jest dość "konserwatywny":) A tu taka miła niespodzianka:) Pozdrawiam i dziękuje za miłe słowa.
UsuńNa dobre sushi piszę się zawsze :-) Odrobinę orientu we wnętrzach lubię, ale taki zmierzający w kierunku maroko :-) Natomiast ta czarno-biała filiżanka, nie powiem, interesująca, może dlatego, że na pierwszy rzut oka taka nie do końca 'azjatycka' ;-)
OdpowiedzUsuńFajnie jest mieszać różne style i klimaty, wtedy zawsze jest ciekawie. Akcenty marokańskie we wnętrzach też uwielbiam :)
Usuń