5.2.16

zielone winogrona

Już za chwileczkę, już za momencik z nieba posypie się brokat, a ulice zatoną w bezwstydnie ohydnym różu. A szkoda. Miłość jest piękna jeśli oprawić ją w proste, szlachetne ramy. Nie chcę bić piany i męczyć blogowej buły, bo o swoim podejściu do walentynkowego anturażu pisałam już nie raz (a może jednak raz?), tak czy siak nie mogę się powstrzymać, żeby nie zahaczyć o temat. Do Walentynek jeszcze sporo czasu, ale 14 lutego mnie nie będzie. Zamknę się w szafie, żeby nie oszaleć. Zamiast demonicznych misiów i plastikowych dowodów miłości za 2,50 sugeruję nową tradycję, taką zwykłą i kompletnie nie na miarę naszych czasów. Rozmowy do rana, wspólne jedzenie zielonych winogron i bezpretensjonalną czułość. I dużo pięknej muzyki w tle. KLIK

źródło: silver-blonde.tumblr.com

4 komentarze:

  1. Też chętnie bym się schowała do szafy ale moje dzieci ustanowiły na niej wieczne użytkowanie i nie mam szans:). Zielone winogrona, lampka wina ( na poprawę czerwonych krwinek we krwi:)) i partyjka gry planszowej Pędzące żółwie - wyścig do sałaty!!!
    P.S. zawsze chciałam przespać jedną noc w szafie.......kto wie jak dzieci dorosną może się uda! pzdr Kamila

    OdpowiedzUsuń
  2. Proszę się posunąć, też do szafy wchodzę :-) A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ooo to super, we dwójkę zawsze raźniej i można straszne historie opowiadać:)

      Usuń
    2. I tym sposobem słowo szafiarka zyskało nowe znaczenie ;)

      Usuń