25.1.15

snow must go on

Biel za oknem pojawiła się niespodziewanie, podobnie jak pomysł na życie. Wstajesz rano i trach, dostajesz w twarz jakąś niezidentyfikowaną, metafizyczną śnieżką. Skoro już wiesz czego chcesz (to wbrew pozorom najtrudniejszy punkt życiowego programu :), zaczynasz działać. Łatwo nie jest, bo najpierw trzeba się przekopać przez zaspy, muldy i inne koleiny, poza tym zawsze istnieje ryzyko, że ugrzęźniesz albo nawet coś sobie niechcący odmrozisz. Na drogowców nie ma raczej co liczyć, zima (jak co roku) też bierze ich przez zaskoczenie. W tych sprawach możesz polegać wyłącznie na sobie. Jeśli masz farta, trafisz na kogoś, kto zna się na odśnieżaniu i chętnie się tą wiedzą podzieli (sama należę do tych szczęściarzy :). Macham wytrwale łopatą i czekam na to, co pojawi się pod grubą warstwą puchu. Ryzyzko odmrożenia doliczam do rachunku. Cokolwiek to będzie, będzie stuprocentowo moje. Czy zima nie jest piękna? :)


6 komentarzy:

  1. Śnieżna metafora mi pasuje ;) człowiek macha, palce mu marzną, śnieg do butów leci, ale drogę znalazł i znów jest do przodu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. a ja się przyznam że miesiąc temu doznałam olśnienia. Co prawda moja praca jest moja pasja i spełniam się w niej ale przychodzi moment kiedy chce się coś więcej.
    Także liczę że na mojej drodze pojawią ludzie od odśnieżania:)
    uściski!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło wiedzieć że jest ktoś współmachający łopatą ;) buziaki

      Usuń
  3. tak pozytywnie, do przodu, super:) przez sniegi i zamiecie...do wiosny:)

    OdpowiedzUsuń
  4. hehe no właśnie, byle do wiosny :))

    OdpowiedzUsuń