14.12.15

niedziela


Krakowski Kazimierz. Cheder Cafe. Wieczór. Nie jakiś głęboki, taki w sam raz. Czarna herbata ze świeżą miętą  i cukrem najlepiej smakuje mi właśnie w takie niedziele jak ta, trochę zakurzone, wymemłane i rozlazłe. Zamykam oczy, bo chederowy sufit z czerwonej cegły przyjemnie wali mi się na głowę, wciska mnie w drewniane krzesełko i już nie chce mi się o niczym myśleć i niczym poruszać. Przede mną leżą „Księgi Jakubowe” - własność knajpy, czytam je na raty. Oprócz ksiąg moje oko rejestruje wymiętoloną chusteczkę higieniczną wielokrotnego użytku  i żenująco niedopasowanego do sytuacji Samsunga Galaxy w wysyfionym etui, mobilnego „misia na miarę naszych możliwości”. I czasów. A teraz bum - wchodzi klarnet. W klarnecie mieszka tęsknota, czuję ją  zawsze bardzo wyraźnie i zastanawiam się, czy jest tam wbudowana na stałe, czy powstaje tak sobie, ad hoc. Są ludzie szczególni, którzy wiedzą jak dobrać się do tej tęsknoty, jak dotrzeć z nią na samo dno duszy odbiorcy. Do takich niewątpliwie należy Paweł Szamburski. Ciemność za oknem roztapia się, opary dźwięków jak kurz miękko osiadają na historycznych meblach, a ja, w myślach, jak mantrę, powtarzam tylko jedno  - panie losie* spraw, żeby ta chwila nigdy się nie skończyła.

* sformułowanie zapożyczone z zespołu Micromusic. Lubię je za pewną dozę nonszalancji i nienachalnego agnostycyzmu :).

fot. Paweł Szamburski by R. Pranagal źródło: klik

1 komentarz:

  1. muzyka na żywo - piękne, głębokie....po prostu nie z tego świata bym powiedziała. Szczęściara jesteś. Z polskiego busa na taką muzykę się przesiąść!!!:)

    OdpowiedzUsuń