30.6.15

samo zło

Dziś bez obrazka, post zainspirowany leniwym popołudniem i twórczością Jakobe Mansztajna.

Siedzę na Kazimierzu* zatopiona w melancholii głębokiej jak dekolt Pameli Anderson. Słońce rozgrzewa mnie od zewnątrz (bo to knajpiany ogródek), zielona herbata od wewnątrz, wiatr rozwiewa moje długie jedwabiste włosy (dobra, trochę przegięłam;), jest git. Czytam bloga pewnego Poety. Odkryłam go niedawno, choć  jest już dość stary (blog, nie Poeta). Poeta jest młody, nawet młodszy ode mnie (o co w sumie nie tak trudno, mam 37 lat, a w tej sytuacji starszy może być już tylko toruński piernik albo Dąb Bartek). No więc siedzę, czytam, czasami chichram  się jak głupia sama do siebie (bo Poeta jest zabawnym człowiekiem i nie stroni od soczystej ironii), czasami najdzie mnie jakaś refleksja, np. taka, że to wspaniale, że na świecie żyją mężczyźni o tak ogromnym ładunku wysokogatunkowej wrażliwości. Właściwość deficytowa, i to w obrębie obu płci.  Sielankę przerywa damski baryton ze stolika obok. Baryton ma metr sześćdziesiąt (na oko), modne sandały, komórkę przyklejoną do ucha i dizajnerskiego laptopa rozłożonego na stole niczym wenecki wachlarz. Chcąc nie chcąc (nie chcę), muszę przyjąć do wiadomości, że: a) pan Wiesiek musi się wyrobić z … (tu pada dziwne branżowe słowo, nie wiem co oznacza) do jutra, bo baryton pojutrze rano leci na Majorkę (oczywiście będzie miał ze sobą laptopa, ale woli, żeby wszystko było dopięte na ostatni guzik), b) szykuje się event, jest deadline, będzie fakap więc trzeba ogarnąć target na asap, c) właśnie przyjechały torby (wtf?) d) baryton nie pamięta pinu, w związku z czym nie ma jak zapłacić za lunch, ale może pani przyniesie terminal, to coś się pomyśli i może kilka cyferek się przypomni. Na Rany Chrystusa! (że zacytuję mojego, chyba zbyt często cytowanego tutaj, brata) – gdyby Poeta nie żył (czego mu oczywiście w żadnym razie nie życzę, a wręcz przeciwnie), na bank przewróciłby się w grobie. Korporacyjny wujek samo zło czai się wszędzie, wychodzi poza szklane ściany i bez pardonu wdziera się do knajpianych ogródków, atakuje niewinnych ludzi, którzy chcą w samotności poobcować z kulturą słowa i filiżanką lurowatej herbaty. Dokąd zmierza ten świat? ;)

*mam na myśli tylko i wyłącznie dzielnicę Krakowa :)
Ps. coś ładnego na deser KLIK

12 komentarzy:

  1. To najlepszy felieton, jaki ostatnio czytałam. Nie wymaga komentarza.Wielkie uznanie dla Ciebie! Z.

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialnie ujete - i kochana samo sedno!!!
    Dokad on zmierza, wlasnie dokad...? Rownolatka sciska mooooocno!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego nie wie nikt, no chyba że ktoś wie ;) Uściski :)

      Usuń
  3. zmierza do......... końca świata!!! (ja cytuję z kolei mojego męża). Moje odczucie jest takie,że to nie tylko wujek korporacja ale same ,,człowieki,, sobie to robią. Ja osobiście jestem szczęśliwa, że mnie omija ten wielkomiejski szum, gwar i pęd. Oj, właśnie uświadomiłam sobie jaka jestem szczęśliwa!!!! pzdr lekkim barytonem:) - Kamila

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam nic do korporacji, sama pracuję w agencji reklamowej więc w jakimś tam stopniu ocieram się o ten świat, nie mam nic do pracy na świeżym powietrzu i załatwiania spraw podczas śniadania, lunchu czy kolacji (święte prawo każdego i nic mi do tego), ale na Boga, czy to musi się odbywać tak głośno? Pozdrawiam Cię Szczęściaro :)

      Usuń
  4. Powiem tylko - zawsze sie ciesze na nowy post , nawet nie ilustrowany ;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci Oladiosku, powinnam to wydrukować oprawić w ramkę z Ikei i czytać za kazdym razem jak mam poczucie, że całe to moje pisanie i blogowanie jest bez sensu ( a mam często :)

      Usuń
  5. do snu często puszczam sobie south park, więc z tą wysokogatunkową wrażliwością to pewnie przesada. ale dziękuję. to cieszy, że blog rezonuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomimo tej druzgocącej informacji podtrzymuję swoje stanowisko ;) Dziękuję za odwiedziny

      Usuń
  6. No tak jest... i wstydzę się przyznać ale czasami sama jestem tą panną z barytonem ). No dobra, gadać głośno nie gadam, pinu nie zapominam, modnych sandałów nie mam.... i na majorkę tez nie lecę.
    To nie ja :)
    buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poprawnie się zdiagnozowałaś :) Baryton to całkiem inny przpadek , wiem co mówię bo w końcu trochę Cię znam :)

      Usuń