Chciałam zacząć od "moi Kochani", z okazji walentynek, ale brzmi jakoś pretensjonalnie więc jednak nie zacznę. Pojawiam się za to z subiektywnym romantyzmem, może i obdartym z cekinów, ale wciąż romantyzmem :) Miłość to fajne uczucie, myślę, że warto je celebrować, na swój własny sposób. Może trzeba w taki dzień jak dziś odkurzyć także trochę zepchniętą na boczny tor i mało popularną miłość do samego siebie? Mam wrażenie, że to bardzo niedocenione uczucie, często mylone z egoizmem. Zdrowa miłość własna buduje pozytywną relację ze światem, z niej rodzi się pasja. Pełna pasji tworzenia (w tym blogowania) życzę sobie i Wam moje Kochane Czytelniczki (i Czytelnicy, jeśli takowi istniejecie :) dużo prawdziwej miłości. Do siebie, świata i ludzi. W walentynkowym prezencie coś od serca, coś, co jest dla mnie bardzo ważne i czego nie da się zastąpić czerwoną różą ani pluszowym misiem. Muzyka.
KLIK
Na jakiś czas znikam, nie wiem jeszcze na jak długo, może na całkiem
krótko, ale nie chcę wychodzić bez pożegnania. Jak mawiał Arnold - "I'll
be back" :)
źródło: 1,2 pinterest.com 3 roomservicepl.blogspot.com
Zdjęcia świetne, a co do tekstu - również uważam, że zdrowa miłość do samego siebie jest czymś, co każdy z nas powinien odczuwać, oczywiście codziennie - nie od święta. :)
OdpowiedzUsuńJakos tak sentymentalnie sie zrobilo... No nie odchodz za daleko ani na zbyt dlugo...
OdpowiedzUsuńA muzyke w prezencie zawsze przyjme, zwlaszcza taka.. Buziole!
Ucałowania!:)
OdpowiedzUsuńUtwór, który podlinkowałaś chodzi za mną odkąd wrzuciłaś wpis o Kari. I tak słucham sobie wieczorami do zaśnięcia.:) Pięknie i mądrze napisany. Sentymentalnie się u mnie ostatnio robi, toteż może za bardzo się z nim utożsamiam.;)
OdpowiedzUsuńDobrze, że napisałaś o tej miłości do samego siebie. Mam wrażenie, że ten kto nie stara się pokochać samego siebie, nigdy nie zazna spokoju ani miłości ...z drugiej strony.:) Uczmy się zatem "zdrowego egoizmu". Do następnego.:)