15.7.14

big city life

Lato i miasto to dwa zupełnie niekompatybilne pojęcia. Coś w tym zestawieniu zgrzyta i już. Wieś, góry i Mazury to co innego, te komponują się z latem jak ser z keczupem. Bezbłędnie. Zastanawiam się czy można jakoś bezkolizyjnie połączyć lato z miastem, no wiecie, żeby obeszło się bez tego pejoratywnego posmaczku, który na hasło "lato w mieście" zawsze pojawia się w ustach. Niestety od razu przypomina mi się coroczna wakacyjna akcja "przeciąg" organizowana w pojazdach komunikacji miejskiej. Wietrzenie niektórych pasażerów ma oczywiście swoje dobre strony, ale dlaczego wrażliwy nos trzeba przepłacać bolącym gardłem? Przeciąg, miękki asfalt i zdechłe czereśnie z warzywniaka nie mają szans w zestawieniu z górskim powietrzem, odgłosem strumyczka i stokrotkami z własnego ogródka. Ale czy mieszkaniec uroczej górskiej miejscowości o północy wybierze się na Kazimierz, obejrzeć cudowny koncert (bo akurat trwa festiwal kultury żydowskiej)? Czy skusi się na jogę trzy razy w tygodniu (bo się okazało, że zamiast biegania woli jednak jogę i właśnie w lipcu zrobili zajęcia dla początkujących:)? Czy mieszkając na pięknej polskiej wsi można sobie bezkarnie podziwiać plakaty do filmów Wajdy i artystyczne tekstylia Kantora? ;) Nie. Tyle w temacie lata w mieście, gdybym jeszcze kiedyś zatęskniła za jabłkiem z własnego sadu albo narzekała na wredny upał lub nieludzko podkręconą klimatyzację, z chęcią przeczytam sobie ten post ;).





10 komentarzy:

  1. własnie sobie uświadomiłam,że kocham tą moją wieś jak Prawdziwy wieśniak:)- rano idę po zaroszonej trawie po warzywka na śniadanie, potem siedzę na ławeczce, czytam ksiazkę, patrzę na las i moje dzieciaki kąpiące się w baseniku koło domu. Wieczorem jak je przynoszę do domu to są brudne jak świnki ale za to jakie szczęśliwe:)!! i to jest właśnie SMALL VILLAGE LIFE:) pzdr kamila

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nieważne czy big city czy small village i tu i tu szklanka może być do połowy pełna albo do połowy pusta ;) Buziak.

      Usuń
    2. to prawda...............i tu i tu można być szczęśliwym ludkiem:)

      Usuń
  2. dla mnie lato i miasto sa kompatybilne do momentu, gdy nie ma duzych upalow... w takim momencie odechciewa sie wszystkiego, nie znosze upalu w miescie, to powinno byc zakazane! ;) nad woda, w lesie, nad morzem, jeziorem czy juz nawet w gorach - to rozumiem, inaczej niestety mecze sie strasznie. Tylko woda, z kostkami lodu, mieta i cytryna oraz lody mnie ratuja... buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prażące słońce w mieście męczy to prawda chociaż jesienią jak leje deszcz i jest szaro buro natychmiast o tym zapominam ;)

      Usuń
  3. Nie tylko jesienią, zimą też zapominam... To znaczy generalnie do zimy nic nie mam, ale ilość nakładanych o tej porze ubrań mnie przytłacza...także reasumując - mimo różnorakich letnich "niedogodności" u mnie lato (nawet w mieście) wygrywa z jesienią i zimą. P.s. A najlepsza i tak jest wiosna ! A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiosna niezaprzeczalnie jest the best tylko o ile dobrze sobie przypominam wtedy czekam na lato ;) Buziak :)

      Usuń
  4. taki dualizm pragnień - jak jestem w Katowicach to tesknie do rodzinnego domu na wsi. jak w domu na wsi to tesknie do miasta. A do Krakowa to tesknie zawsze wciaz ( dobrze ze jest miejscówka u siostry :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hehe cos w tym jest :) ja za jakimś domkiem na wsi tęsknię okresowo tzn. w czasie najwiekszych upałów, za Krakowem wcale (no chyba ze wyjeżdżam na dłużej), a co do Katowic - właśnie przez nie przejeżdżam (piszę z pociągu:)) więc trudno mi wypowiadać :)) Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń