7.5.14

PRZY HERBATCE ...

Znalazłam fajną fotkę. Leżę sobie z zamkniętymi oczami i wdycham zapach kociej sierści :) Trzy małe futrzane kulki po brzegi wypełniają pierwszy plan, a moja błogość robi za tło. Niby nic, ja i małe koty, ale wiem, że nie wrzucę fotki na bloga, jest tam pewien rodzaj emocji, z których głupio byłoby mi ot tak zedrzeć cienką warstewkę intymności. Zastanawiam się jak robią to inni i dlaczego pokazywanie na facebook'u czy instagramie kadrów z chwil bardzo osobistych nie boli. Nie chodzi mi o smutny e-lansik z dolomitem albo palmą w tle, myślę tu o czymś znacznie głębszym. Przypomniały mi się pewne zdjęcia, które znalazłam w sieci kilka lat temu i które zrobiły na mnie duże wrażenie. Chłopak (teraz już pewnie facet:), znajomy "z widzenia" umieścił swoje zdjęcia na jakimś portalu społecznościowym. Nie było palm, superwozu ani zachodzącego słońca, zdjęcia zostały zrobione na tle i wewnątrz Castoramy... Ktoś powie, że banał, że kompletna wiocha, że obciach na maksa, też tak na początku pomyślałam. Ale w tych fotkach było coś niezwykłego, intymnego, radość dziecka w sklepie z cukierkami, jakaś dziwna nieuzasadniona duma, kurczę to było naprawdę wzruszające :) Nie ma mnie na facebook'u, nie wrzucam fotek na instagram, wolę się dzielić myślą na blogu (zdjęciem też :). Nie bojkotuję, nie krytykuję, nie wykluczam, że być może kiedyś poczuję chęć i założę konto na fejsie, ale wiem, że zdjęcia z kotami tam nie zamieszczę :). Cytując Jana Peszka (majowe Zwierciadło): "To wszystko jest szelest złudzeń, w którym nie sposób zachować własnej intymności". I tego się trzymam :)





20 komentarzy:

  1. Z wielka uwaga przeczytalam tego posta. Z wiekszoscia sie zgadzam - nie sposob mi dzielic sie najbardziej intymnymi chwilami - jak wzruszenie, czy ogromna radosc, jak i smutek czy chwile zwtpienia. Tego nie musze robic na forum-na szczescie mam wybor...:) jestem na fb ale juz dawno nie uaktywniam sie jakos energicznie-stracilam potrzebe?;) Natomiast blog a teraz instagram to swojego rodzaju pamietnik zawarty glownie w obrazach (i tresci) pokazanie tego co mnie pasjonuje, zachwyca, czym zyje, co robie, co mnie inspiruje i co przetwarzam na swoja rzeczywistosc. Nawet powiedzialabym, ze instagram ostatnio nawet bardziej. Zachwycam sie obrazem i czuje, ze musze sie nim podzielic. Nie dla potwierdzenia, ze on jest akurat swietny ale moze dla uwiecznienia chwili, ktora byc moze ktos inny odczyta tak samo jak ja... Jesli nie, to tez nie bedzie z tym problemu... Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie neguję. Powiem nawet, że taka forma pokazywania światu siebie jest potrzebna, tak jak napisałaś umożliwia wyjście ze swoją pasją, z czymś ważnym, ciekawym do większego grona odbiorców. Mierzi mnie chyba tylko brak wyobraźni i umiaru w kreowaniu własnego wizerunku :) Dobranoc:)

      Usuń
  2. ;) chyba zmeczona jestem, bo powtarzam nawet i nawet oraz moze i moze..;) w kazdym badz razie mniej wiecej to co chcialam przekazac sie ukazalo;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Brak umiaru i mnie razi... Wlasciwie czasem wkurza;) to takie odarcie z resztek intymnosci, tajemnicy sprawia, ze przez to wlasciwie czlowiek staje sie paradoksalnie mniej ciekawy... Skoro juz wszystko pokazal... To co jeszcze?;)) bez sensu... Dobrej nocy. Moja godzina snu wlasciwie juz minela, nie wiem jak uda mi sie teraz zasnac ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szklanka mleka albo liczenie baranów. Albo nudna książka ;) Tyle tytułem cioci dobra rada, też spadam bo jutro nie wstanę :) Buziak.

      Usuń
  4. Wiesz, ja często mam z tym duży problem. Dwustronny: rodzaj zażenowania, kiedy oglądam takie zdjęcia na portalach i niechęć do dzielenia się swoją intymnością. Im dłużej mam z tym do czynienia, tym bardziej sie to nasila. Kiedyś miałam z tym mniej problemów, teraz usuwam;) Z fejsbukiem związana jest spora część mojego życia zawodowego, więc muszę się tam pojawiać, Instagram lubię, ale z wyjątkiem czubka butów i mojego raczej ciężko czegoś się o mnie dowiedzieć. Staram się, żeby to były raczej media służące pewnej "artystycznej" kreacji, impresji a nie dosłownej mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wrażenie, że pisać i kreować można wszystko, zależy tylko jak się to robi i jaki ma się w tym cel. To chyba jest takie balansowanie na granicy dobrego smaku, kilka nieprzemyślanych słów albo za dosłownych zdjęć i leci się w dół. Ale niektórym świetnie się udaje zachować wysoki poziom i równowagę i chwała im za to :) Miłego dnia :)

      Usuń
  5. Bardzo mądre słowa. Zaskakuje mnie jak ludzie bardzo chcą relacjonować swoje życie "na żywo" - właśnie jem obiad, właśnie kupiłem dziecku rower, właśnie jedziemy na weekend za miasto, własnie jestem na drinku w hipsterskiej knajpie…. niby nic bardzo osobistego, ale dla mnie jest to pewien rodzaj kompleksu pt "udowodnie wam (fejsbukowym kolegom) jak u mnie jest wspaniale i na ile mnie stac….".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt to zaskakujące. Z drugiej strony jeśli ktos sie dobrze z tym czuje i ma odbiorców, niech pisze i pokazuje jak chce i co chce :) ja tego nie rozumiem, ale przecież nie muszę, ani rozumieć ani czytać :) Pozdrawiam.

      Usuń
    2. racja, nie ma co doszukiwać się drugiego dna. Może tak tylko gadam a sama na blogu pokazuję zbyt wiele? kto wie..:)

      Usuń
    3. Ja tam nie zauważam żadnych niepokojących oznak :))

      Usuń
  6. swoista forma ekshibicjonizmu jest nieodłączną częścią ludzkiej natury (hmm czyżbym z lekka uderzała w moralizatorką nutę heh) Od zawsze ktoś kogoś 'podglądał', ekscytował się czyjąś prywatnością, niejednokrotnie bulwersował czyimś zachowaniem a ktoś inny dostarczał temu pierwszemu używki, często z nieskrywaną satysfakcją, łechtając swoje ego i windując własną samoocenę. Tylko forma stale ewoluuje. Człowiek to zwierz stadny. Potrzebujący akceptacji i zainteresowania. Aczkolwiek zdarzają się i socjopatyczne jednostki, które, notabene, przez swą aspołeczność mogą stać się na swój sposób oryginalne (hipsterskie?;-) i tym samym wzbudzać zainteresowanie innych....co z kolei napędza wspominane zjawisko;-)
    Ot, sztuką jest umiar. Zarówno podczas ekshibicjonwania się ;-) jak i podglądania. Choć i umiar to pojęcie względne, w mym odczuciu zgoła subiektywne. Taaaak... sowa się uaktywnia i zbiera się jej na nocne filozoficzne dywagacje ;-)
    Dobrej nocy. Huhu;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe pojechałaś z tym hipsterem - socjopatą, a to mili, niegroźni ludzie z wielkimi marzeniami o prawdziwej wolności ;)) Jeśli chodzi o obserwatorów i obserwowanych (ekshibicjonistów) to układ jest prosty: Ci, którym zabrakło wrażeń we własnej głowie, obserwują tych, którym zabrakło wrażeń we własnym życiu i wszyscy są zadowoleni:) A pozostali nie mają czasu na pierdoły ;) Dobranoc, choć zaznaczam że jeszcze nie zamierzam spać i aktywnie odpisuję na filozoficzne komentarze ;) Na niefilozoficzne też :)

      Usuń
  7. Tak się zabieram do pisania i wykreślam, zmieniam, czytam znów co napisali inni i Ty. I sama nie wiem. Bo kiedyś (był taki czas) myślałam patrząc na zdjęcia i wpisy o których mówisz – po co oni to robią? Czy mnie (jako znajomego z fb lub oglądacza bloga) może interesować czyjś postój na lotnisku w Dubaju, lub zdjęcie na blogu w basenie infiniti z wakacji na których zwiedza się tylko teren hotelu, basen i własny pokój? I doszłam do wniosku, że nie, nie interesuje mnie to, ale może są tacy, których tak :-) I dałam sobie spokój z myślami nad przyczyną tego stanu. Bo w sumie nikomu tym krzywdy nie robią. No może tylko troszeczkę czują się wyróżnieni, lepsi, wybrani przez los, że TAKIE RZECZY IM SIĘ PRZYTRAFIAJĄ :-) Sama często zastanawiam się czy pisać, pokazywać zdjęcia co zrobić z moim blogiem? Bo w sumie robię to samo, choć pewnie w moim nawet nieuświadomionym zadufaniu wydaje mi się że moje wynurzenia są inne. Otóż chyba nie :-))) Pewnie są tym samym, i nawet moje rysunki są tym samym. Drastycznym pokazywanie swojej osobowości. Więc porzucam takie rozważania (czasami a nawet często one wracają i wtedy jest cisza na kavce), i idę dalej lub nawet, że użyję jednego z mych ukochanych słów: truchtam dalej. I cieszę się gdy inni to lubią i smuci mnie gdy piszą, że znów mnie nie ma. I myślę co następnego dla siebie i dla nich przygotuję. Chyba mętnie to wyjaśniam, ale tak to jest i mam nadzieję, że zrozumiesz o co mi chodzi. Róbmy to co sprawia nam przyjemność w sposób najlepszy jaki umiemy nie krzywdząc przy tym innych, a że nie będą to słowne wyczyny na skalę Joyce'a czy dzieła na skalę Bacon'a czy Freud'a, no cóż geniuszy jest kilku a reszta choć troszeczkę próbuje się wyróżnić i poczuć WYJĄTKOWO :-)))

    Całuję i mocno tulę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kavko nie wyjaśniasz mętnie, bardzo dobrze Cię rozumiem, tym bardziej że sama dochodzę do podobnych wniosków. Też piszę o sobie, o emocjach, mniej lub bardziej szczegółowo relacjonuję na blogu swoje życie i stąd chwile zwątpienia, czy dobrze robię, czy to ma sens i w czym jestem lepsza (jeśli jestem) od tych, którzy wrzucają na fejsa lanserskie zdjęcia z drogich wakacji. Nie potrafię na własnym przykładzie sie do tego ustosunkować zawsze bedą targac mną wątpliwości. Mogę za to stwierdzić na przykładzie blogów takich jak Twój to , co napisałam wyżej do komentarza Oli, ze mam wrażenie ze można pisać o wszystkim i pokazywać wszystko, zależy tylko jak sie to robi i jakie ma sie intencje. Szczerość zawsze dobrze sie czyta i ogląda, fałsz nawet ten podszyty dostatkiem i dobrą miną zawsze będzie raził. Przynajmniej mnie. I jeszcze jedno, jeśli człowiek sie nauczy słuchać siebie i ufać najpierw sobie, potem innym, przestaje zwracać uwagę na te misternie dziergane ale bardzo plastikowe opowieści. Jak mawia moja babcia) PIC NA WODĘ, FOTOMONTAŻ :)) Buziak wielki Asiu.

      Usuń
  8. Nigdy nie byłam na NK, nie mam jeszcze konta na FB. Zabolało, gdy spotkani na ulicy znajomi ze szkoły nie byli zainteresowani nr telefonu, spotkaniem w większej grupie, tylko i wyłącznie moim kontem na FB aby "pooglądać" sobie co porabiam. Na znak buntu - nie zakładam konta. Komu na mnie zależy, wie gdzie mnie znaleźć. Kto dla mnie ważny - wiem jak go szukać...
    Myślę, że człowiek potrzebuje jednak gdzieś się zakwalifikować. To chyba naturalna potrzeba.
    Nie chcę się wymądrzać, bo u siebie strzelam banałami, powoli odzieram się z intymności...przystosowuję się powoli do rzeczywistości nie do końca dla mnie zrozumiałej, ale z drugiej strony trudno stać na uboczu;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Banał też może być ciekawy, jeśli poda się go w zjadliwej formie. Nie ma chyba dobrej recepty na to jak istnieć w wirtualnej przestrzeni i przy tym zachować intymność, dla mnie temat wciąż jest otwarty i wielowarstwowy. Fajnie, że można sobie przynajmniej o tym porozmawiać :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Hmm, mnie też zastanawia to zjawisko... Jakiś czas temu pokazywano przede wszystkim zdjecia z wakacji, przy samochodzie, przed domem, zdjęcie ze ślubu, urodzin...mam wrażenie, że to ewoluuje w stronę życia codziennego - zdjęcie znad talerza z zupą, prezentacja dziwnej miny, zdjęcie z maseczką na twarzy, pochwalenie się nowym butem...i tak kadr po kadrze z życia jest rejestrowany dla ogółu... Tylko po co ? Tak pytam retorycznie :-) Ponoć rozpoznano już w tym uzależnienie - robienie i wrzucanie w Internet dziennie (chyba) do 3 czy 5 zdjęć jest jeszcze normą...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pytanie kto ustala te normy :) Dla mnie to przesada no ale nie jestem w końcu specjalistką i może sie nie znam ;) Pozdrawiam :)

      Usuń