Istnieje pewien rodzaj specyficznego smutku, który niczym torebkę po babci, noszę ze sobą od lat. Nie wiem czy słowo smutek (o jakby nie było pejoratywnym zabarwieniu) to właściwe określenie dla tej wielowymiarowej i pięknej emocji, ale innego nie znajduję. Smutek włącza mi się zazwyczaj niespodziewanie, ostatnio np. w polskim busie na trasie Kraków - Opole. Siedzę sobie wygodnie w pluszowym fotelu regulowanym, do moich uszu po cienkim kabelku sączy się nostalgiczna white chalk PJ Harvey, białe chmurki frywolnie brykają po niebie, co chwilę zmieniając pozycje, i nagle bum, jest smutek. Ten tylko sie dowie, kto go zaznal - parafrazując wieszcza, ale muszę przyznać, że to cholernie cudowne uczucie. I lepsze niż najlepszy Louis Vuitton.
po przeczytaniu tekstu zrobiło mi się jakoś tak markotno czyli wszystko zmierzało do smutku ale ten obrazek z ,,plaży nudystów,,:) przegonił wszystko..........hen daleko............
OdpowiedzUsuńP.S. sezon cukiniowy uważam za otwarty!- wczoraj zerwałam dwie pierwsze dorodne sztuki. Jutro robię chipsy z cukinii :)
Kamila czy wspominałam ze uwielbiam Twoją bezpretensjonalność i cudowne bycie "tu i teraz" z jakim z głębin smutku przechodzisz w obszary upraw cukinii? :)) sciskam Cię mocno :)
UsuńSmutek jako cholernie cudowne uczucie . Przyznam , ze cholernie mnie zagielas :]
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak ja taki smutek znam... i jak lubimy sie czasem;))
OdpowiedzUsuńNie da się go nie lubić, wie jak podejść skubany ;)
UsuńMelancholią to zwę czasem, a wytaplanie się w tym polecam wieczorową porą...choć chmura frywolna w leniwe popołudnie...też kusi;)
OdpowiedzUsuńP.S. Bardzo lubię tą Panią z obrazu.:)
Usuń