który się lubował w złocie.
Kochał złoto od kołyski,
mleko pił ze złotej miski,
a gdy przyszła mu ochota
łapał myszy (też ze złota).
Kot się nosił po parysku,
złotą fajkę trzymał w pysku,
i z tej fajki na życzenie
puszczał kółka jak pierścienie,
szczerozłote i z diamentem!
To doprawdy niepojęte.
To doprawdy niepojęte.
Kot miał złoty dom po dziadku,
który dostał kiedyś w spadku,
i samochód pozłacany
mechanicznie napędzany.
Dwa obrazy miał po mamie,
oba w pięknej złotej ramie,
było także coś po babci:
para szczerozłotych kapci.
Kot się spierał z każdym o to,
że się w życiu liczy złoto
i bez złota żyć głupota.
Takie było kredo kota.
Pewnej środy lub soboty
wzięło kota na wymioty,
dostał kaszlu i gorączki.
Ściągnął sygnet i obrączki,
schował wszystko do szuflady,
bo już był naprawdę blady,
złoty kolczyk wyjął z uszka
i położył się do łóżka.
złoty kolczyk wyjął z uszka
i położył się do łóżka.
Leżał siedem dni i nocy,
aż zawołał „Miau, pomocy!
Chcę czułości dla odmiany!"
Lecz milczały złote ściany.
Kot zrozumiał, chodzi o to,
że nie poda lekarstw złoto,
i choć się przepięknie świeci,
po lekarza nie poleci.
Tyle moich słów na blogu.
Koniec bajki (dzięki Bogu) ;).
Dziękuje,że dzielisz się z nami swoim talentem. Życzę Ci dużo weny twórczej:).Kamila
OdpowiedzUsuńSwietne :))
OdpowiedzUsuńJedwabiste ;-) Czyzby teaser rommservice'owej książki ?;-)
OdpowiedzUsuńJako kociolubna osoba powiem : miautastic !
OdpowiedzUsuńDziękuję za wszystkie ciepłe słowa :)
OdpowiedzUsuńJesteś Mistrz... wiesz o tym, prawda?:)
OdpowiedzUsuńE tam ... :)
UsuńRewelacja! Kotki pewnie też własnoręcznie stworzone:-) To się nazywa być samowystarczalnym:-)A.
OdpowiedzUsuń